Restauracja "Pod Czarnym Krukiem" - Lwówek Śląski

Magdalena B.

Byliśmy przejazdem i trafiliśmy chyba na jedną z lepszych restauracji we Lwówku Śląskim. Przepyszne jedzenie i super miła obsługa. Gołąbki z kaszą jaglaną , poezja smaku. Kaczka z kluskami śląskimi również wyśmienita. Pizza i rosołek z kołdunami dzieciom również bardzo smakował. 😀

Ra W.

Restauracja zlokalizowana w samym sercu Lwówka Śląskiego, na rynku. Głównym atutem w lecie, jest urokliwu ogródek z ładnym widokiem. Zamówione dania, tosałatka z szarpana kaczka, penne z kurczakiem oraz pizza Margherita. Sałatka była nieco za słodka od sosu z żurawiny, oraz miała nieco za mało orzechów i sera, kaczka dobra. Penne bardzo smaczne, zapiekane, niestety podane trochę za późno w stosunku do pozostałych potraw. Fani pizzy będą tutaj zawiedzeni, ponieważ jeśli są przyzwyczajeni do pizzy wypiekanej w piecu opalanym drewnem (tak zwanej napoletany) ta pizza jest, jak domowa pizza - na drożdżach. W każdym razie dzieciom smakowała. Miejsc parkingowych dedykowanych nie ma, ale w weekend w pobliżu było sporo miejskich miejsc parkingowych. Obsługa miła. Miejsce jest przyjazne dzieciom, oprócz kącika do zabawy i kilku zabawek są też krzesełka z Ikei. Ceny, niestety dość wysokie, dania z napojem to wydatek rzędu 40-50 zł, a więc mówimy o cenach premium, ale w końcu to jedno z najstarszych miast w Polsce. Polecam lokalne piwo, to praktycznie jedyne, które nie smakuje jak koncernowe i przywołuje wspomnienia sprzed lat.

Jacek J.

Fantastyczne jedzenie szczególnie polecam spróbować kaczki ceny umiarkowane

Grzegorz R.

Dawno nie jadłem tak dobrych żeberek jak w tym miejscu Mogę dodać zdjęcie ale tylko z tego co mi zostało

Mirosław

Jedzenie przeciętne, nic szczególnego, da się zjeść. Obsługa beznadziejna. Pani kelnerka robiła wielką łaskę podając dania z obrażoną miną. Dziecko czekało najdłużej na posiłek. Ostatni posiłek podano osobie, kiedy wszyscy dawno skończyli. Nawet ustawienie stołów to był "wielki" problem, choć wystarczyło odrobinę pomyśleć i dałoby się to bez problemu zrobić. Klienta zdobywa się nie przez zdzieranie tylko z niego pieniędzy. Nie wiem czy kiedykolwiek tam jeszcze wejdę, chociaż bezpośrednio mnie to nie dotyczyło.

Joanna V.

Fantastyczna 🍕 pizza, cienkie ciasto ale nie jak włos, tylko na prawdę dobrze wykonane ciasto. Składników odpowiednią ilość i przepyszny smak. Polecam. Na pewno tam wrócę.

Kamil M.

Przepyszna kawa, przemiła obsługa! Róbcie tak dalej, bo robicie to dobrze! Dziękuję za możliwość skorzystania z Waszych przepięknych widoków zaś okna! Będę polecał innym Urban Sketcherom

eN W. (.

Biegając po Dolnym Śląsku nie jest łatwo znaleźć coś pysznego restauracyjnego. Czasu mało. Tu zamek, tam pałac, tu krzyż pokutny, zakony, młyny, domy, mosty, niezwykłe zabytki. W komplecie kurz, zadrapania, swędząca skóra, naciągnięte mięśnie, pokrzywione kostki, zmęczenie jest cudowne, ale jednak, i ciągły niedosyt zimnych napoi. W tym polowaniu szkoda każdej chwili, by szukać miejscówek z jedzeniem. Jest mnóstwo super lokalnych piekarni, drożdżowe, chleby i bułki, kawę można zrobić sobie w biegu, wody nalać do bidonu, a wieczorem wbić na patyk chleb i upiec na ognisku, po drodze kupić jakieś owoce, a pomidory gryźć jak jabłka. Ale pojawia się w końcu ten dzień, gdy człowiek pożąda obiadu, stołu, plecy pragną oparcia, a oczy spokoju. Potrzebuje więc taki biegający przerwy obiekt ludzki, wyłomu, szczeliny w czasie i przestrzeni dla siebie.

I oto w Lwówku Śląskim los sprezentował nam takie miejsce.

Mam jeszcze coś dopisać? No to proszę.
Pod Czarnym Krukiem było przetestowane już dwa razy. Wcześniej w kwietniu 2024 były to flaki, wątróbka z gruszką i szarpana wieprzowina oraz danie poza kartą, chłodnik. A teraz, w lipcu 2024, rosół z kołdunami, zapiekany makaron penne z warzywami (świeżymi) z serem i kurczakiem oraz pstrąg z pieca wypełniony świeżą zieloną pietruszką w towarzystwie pieczonych ziemniaków i pomidora z mozzarellą al dente, też z pieca. Do tego pszeniczny zimny Lwówek, woda i nieszczęsna Fanta. Tu sprawdziło się banalne powiedzenie, po prostu było "żyć, nie umierać". Podwójne podziękowania dla Pani obsługującej gości za lód i uprzejmość. Nawet dla takich "freeków" jak my, zakurzonych, zerowastowych, co z niejednego pieca jedli, od Ritza po ogniska nad Wisłą, i jakże zadowolonych.

To było w ogóle, a w szczególe oprócz tego, że jedzenie było pyszne, to zostało podane gorące, makaron doprawiony, a brokuły al dente, i to w zapiekance, bez żadnej kukurydzy z puszki!!! No proszę ja Was, w takich miejscach rzadko się zdarza. Są miejsca typu niby restauracje, ceny te same, gdzie pstrąg ma cenę horrendalną, albo fast food. A na szukanie lokalnych zjadliwych jadłodajni czasu brak.
Trzeba jeszcze dodać kolejną gwiazdkę dla naszego oswojonego Kruka za odpowiednio rozbudowane menu, nie za dużo, nie za mało. To na ogół dobrze rokuje, co tutaj się sprawdziło.

Co do cen, to jak wiemy tanio już było, więc mogę podsumować to tak: w innych, o wiele gorszych miejscach np. w Bolkowie, są takie same lub wyższe ceny. Za placek ziemniaczany z gulaszem... 49 zł, w czymś na kształt lepszej jadłodajni z kawiarnią. W Strzegomiu na ceny jęczą sami mieszkańcy. Za nasz wakacyjny zestaw zapłaciliśmy 150 zł. Czyli cena adekwatna, szczególnie w porównaniu do innych miejsc. Więc nawet jak mamy budżetowy trip, a dania za 50 zł budzą w nas panikę, to warto tak ogarnąć, by nasz trip zawierał wizytę Pod Czarnym Krukiem. Właściwie nie ogarnąć, tylko potraktować to jako punkt obowiązkowy, typu wakacyjny luz blues. Raz się żyje. Hej! Czarny Kruku, a ja już tęsknię! Do zobaczenia w przyszłym roku!